"Bouquet" trwa około pół godziny i muzycznie oscyluje na pograniczu country-popu i rocka. Atrakcyjny pod względem kompozycyjnym, świetnie sprawdza się podczas jazdy samochodem, mocno nakręca spiralę jeszcze jednego odsłuchu. Z moich osobistych faworytów wymienić chcę "Somebody Else’s", "Bouquet", "Late To Bloom" i "All Your Fault".
Czyja więc to "wina", że ten album brzmi tak fajnie i słucha się go tak dobrze? Blake’a Sheltona - amerykańskiego gwiazdora country, którego Gwen poślubiła w 2021 roku i "Bouquete" jest jej pierwszym albumem od tamtego czasu? To brzmi całkiem sensownie, zwłaszcza, że w tekstach swoich piosenek Gwen często hołduje Blake’owi, wystąpił on też gościnnie w zamykającym płytę utworze "Purple Irses".
Jeśli Gwen pójdzie dalej tą drogą, to ma we mnie wiernego fana. Kto wie, może nawet pogrzebię w No Doubut i dla sentymentu poripituję "Just A Girl", albo "Don’t Speak" - zresztą całkiem niezłe utwory i - co przerażające - mające już na karku 30 lat…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz