sobota, 24 kwietnia 2021

Barren Cross - State Of Control

O tym zespole wspominałem przy okazji recenzji debiutu Whitecross. Grupę porównałem wówczas do takich marek jak Vicious Rumors, czy Fifth Angel. Po dłuższej, ostatnio, przygodzie z twórczością Barren Cross, wciąż jest to moje pierwsze skojarzenie. Solidny US heavy metal, starej szkoły… z wokalistą wrzeszczącym jak Dickinson na „Powerslave” Maidenów.

Odważnie napisane? Może trochę, posłuchajmy jednak zwrotek w „Inner War”, refrenu w „A Face In The Dark”, a szczególną uwagę zwróćmy na niesamowicie „powerslavewowy” – „Two Thousand Years”. Michael Drive, wśród gawiedzi zwany też „Mike’em Lee”, może nie dysponuje głosem o identycznej barwie, co Bruce Dickinson (choć stopień podobieństwa i tak jest bardzo wysoki), ale potrafi zaśpiewać niemal z taką samą manierą i w takiej samej skali, jak on. Potrafi to zrobić, może, ale oczywiście nie musi, o czym świadczy debiut Barren Cross – „Rock For The King”. Zaiste gardło wszechstronne, jestem pełen uznania. Do kompletu dostajemy pakiet niesamowicie witalnych riffów, prosto z 80’sowego Los Angeles, które w tamtym okresie spod swoich skrzydeł wypuściło w obieg takie marki jak Leatherwolf, Lizzy Borden, Savage Grace czy Quiet Riot. Spośród trzech wydanych przez Barren Cross w latach osiemdziesiątych płyt, wybrałem do mojego tekstu tę ostatnią, gdyż moim zdaniem brzmi ona najlepiej, a i kompozycyjnie najbardziej mi leży, jednakowoż zachęcam do zapoznania się z dwiema pozostałymi, w tym z rewelacyjnym klipem do „Imaginary Music”, singla do „dwójki”, po obejrzeniu którego przekonacie się, że w tamtym okresie Michael Drive nie tylko wokalnie inspirował się Szeryfem z Huddersfield.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz