czwartek, 6 października 2022

Tony Justice - On The Road

 Wpisałem ostatnio w wyszukiwarce Spotify hasło „Peterbilt” (jest to marka amerykańskiej ciężarówki z „noskiem” z przodu). Po co? Chyba tylko po to, żeby dla śmiechu zobaczyć jaki będzie wynik. Co się okazało? Ano trafiłem w ten sposób na Tony’ego Justice – jedną z ciekawszych, jak dla mnie, postaci niezależnej sceny country. Punkt dla Spotify!

Tony Justice… Już za samo nazwisko jestem gotowy postawić mu zimnego Pabst Blue Ribbon’a. Od razu skojarzyło mi się z serialem „18 Wheels Of Justice”, którego „bohaterem” był piękny Kenworth T2000 – amerykańska ciężarówka, będąca w przeszłości obiektem wielu moich westchnień. Tony jednak nie jeździ Kenworthem. Tony jeździ Peterbiltem.

W odróżnieniu do innych artystów muzyki country, Justice jest pełnoetatowym kierowcą, co pozwala mu niejako stać się częścią miast i miasteczek, w zasadzie każdego kawałka amerykańskiej ziemi, którą przemierza, a potem ubrać to wszystko w nuty i upchać na swojej płycie. Tych na koncie ma już kilka. Dzięki niezachwianemu wsparciu swoich fanów, Tony rozpoczął karierę, o jakiej wielu marzy, wypuszczając pięć pełnych albumów, a sprzedając z tego ponad sto tysięcy egzemplarzy. Dumny chrześcijanin, mąż, ojciec, dziadek, kierowca ciężarówki, autor tekstów i piosenkarz, piszący o swoich życiowych doświadczeniach i życiu w trasie. Przy tym skromny, zwyczajny, rzekłbym – swój chłop. Posłuchajmy!

Mógłbym tutaj polecić którąkolwiek z jego pięciu płyt, ale najlepiej zacząć od początku, więc polecę pierwszą („On The Road”), a na niej utwory takie jak „Peterbilt 379”, „East Tennessee”, „Red Hot Firehouse Man”, albo kapitalny cover barona country, Dicka Curless’a, o którym na łamach mojego bloga już kiedyś wspominałem – „Six Days On The Road”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz