niedziela, 5 maja 2019

Bruce Springsteen - Wrecking Ball

Zbliża się moja kolejna podróż do Stanów Zjednoczonych. Odpowiedni dobór muzyki na drogę, to dla mnie zawsze kwestia priorytetowa. Gdy na zachodzie w uszach grało mi country, tak teraz, zamierzając zwiedzić trochę wschodniego wybrzeża, na myśl przychodzi mi tylko jeden artysta. Właśnie on. Symbol Ameryki.

Łapiąc już powoli klimat, wrzuciłem do odtwarzacza wydany w 2012 roku świetny album „Wrecking Ball”. Lirycznie gorzki jak piołun (Boss wyrzucił nieco brudu pod adresem ówczesnych rządzących), muzycznie jednak – słodki jak miód. „Wrecking Ball” to płyta wszechstronna, daleka od zachowawczości. Bruce śmiało uderza tutaj w rejony gospel, folku, country, a jego kompozytorska forma budzi podziw. Duże wrażenie zrobiła na mnie zwłaszcza pierwsza połowa tego albumu. Świetne „Easy Money”, „Shackled And Drawn”, albo „Death Tomy Hometown”, przyprawione szczyptą folku, przyjemnymi partiami skrzypiec i akordeonu. Jakimś sposobem słyszę tu coś z „Nebraski”, choć to przecież dwie różne płyty. Warto też zwrócić uwagę na finałowy „We Are Alive”. Jest to również kompozycja folkowa, z bogatym instrumentarium, umiejętnie rozwinięta do wesołego utworu na kowbojską nutę. Tych kilka lat temu, „The Wrecking Ball” absolutnie mnie pochłonął, a Springsteen wówczas zawiesił poprzeczkę bardzo wysoko. Dziś z prawdziwą radością wracam do tej muzyki. Proszę pamiętać – już 14 czerwca nowa płyta!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz