Grupa Hawk powstała w 1984 roku w Los Angeles, w Kalifornii. Debiut płytowy zaliczyli rok później. Wyszedł wówczas materiał, który podobnie jak wiele innych płyt tamtych czasów, przepadł w heavy metalowym bezliku. Tyle, że „Hawk” w owym bezliku, to jeden z albumów wyjątkowych. Od kilku dobrych dni, nie mogę się od niego oderwać.
Materiał zawarty na tej płycie swoją przebojowością dorównuje debiutom Fifth Angel, czy Ratt. Mamy tu te same emocje, tę samą lekkość, kupę chwytliwych riffów. Dodatkową robotę robi świetny wokalista David Fefolt (zaliczył epizod w Fifth Angel), który raz brzmi jak młody Ronnie James Dio (posłuchajcie jego partii wokalnych w „Rules The Night”), a innym razem jak Klaus Meine („Victims”). A skoro jesteśmy przy personaliach, to żeby dodać jeszcze nieco pikanterii, nadmienię, iż w latach 80’ych przez szeregi Hawk przewinęły się między innymi takie nazwiska jak Matt Sorum (tak, ten z Guns N’ Roses), czy Scott Travis (później w Judas Priest). Grupa Hawk po nagraniu swojej debiutanckiej płyty wkrótce zwinęła żagle i słuch na długo o niej zaginął. W 2009 roku wrócili z albumem „Let The Metal Live”. Niestety nie sposób go dziś kupić. Debiut można dostać na Discogs za około pięćdziesiąt dolarów. Najlepsze momenty na „Hawk”: „Tell The Truth”, „Into The Sky”, „Rules The Night”, „Can’t Fall In Love”. Polecam gorąco. Dla fanów wczesnego Dokken, wczesnego Ratt, czy Fifth Angel – kąsek obowiązkowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz