Tracy Lawrence obiecywał, że „Made In America” będzie „very country”. Nie byłem zdziwiony – Tracy to pokolenie artystów, które swoje triumfy święciło w latach 90’ych, a oni w większości hołdują dziś tradycyjnemu graniu. I może głos Lawrence’a nie jest aż tak kultowy, jak Alana Jacksona, albo Tima McGraw, to jednak jest rozpoznawalny na tyle, by móc w tamtych, świetnych dla muzyki country latach, wyjść przed szereg. Niektórzy do dziś wspominają wydane wtedy płyty – „Sticks And Stones”, „Alibis”, czy „I See It Now”.
„Made In America” to łącznie 12 kompozycji, z których osiem napisał Lawrence. Album jest ze mną od jakichś dwóch tygodni. Znacząco mi je umilił, bo nie brakuje tu naprawdę ładnych utworów. Za dobry przykład niech posłuży chociażby, grający w momencie gdy piszę te słowa – „Givin’ Momma Reasons To Pray”. Bardzo dobre wrażenie robią też „Forgive Yourself”, „Chicken Wire”, czy „It Ain’t You” i nie pozostawiają złudzeń – Tracy nie zamierzał nagrać albumu z muzyką modną. Udało mu się zamiast tego stworzyć album prawdziwy, pełen polotu i radości, który sprawia, że marzysz, aby artyści tacy jak Tracy Lawrence byli nadal w radiu, a z drugiej strony czujesz wielką ulgę, że nie próbują tam się dostać. Po „Honky Tonk Time Machine” George’a Strait’a, jest to druga, naprawdę solidna produkcja country w tym roku, którą z czystym sumieniem mogę polecić każdemu, zwłaszcza zaś – miłośnikom nieco bardziej tradycyjnego, 90’sowego grania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz