sobota, 28 sierpnia 2021

Travis Tritt - Set In Stone

O rany, nowy Travis Tritt! To już druga, po Alanie Jacksonie, country perełka w tym roku. „Set In Stone” jest pierwszym od 14 lat albumem tego cenionego artysty.

Bardzo lubię jego 90’sowy wielki przebój „Country Club”. Zresztą cała tamta płyta jest świetna. Ech, słuchało się tego całymi dniami, by później nie móc uwolnić się od słów refrenu: „I’m a member of a country club, country music is what I love, I drive an old Ford pick-up truck, I do my drikin’ from a Dixie cup”. Tak to szło. Country z warsztatu Travisa zawsze miało w sobie trochę southern rockowego pazura i nie inaczej jest na „Set In Stone”. Tutaj już od pierwszych nut wiemy z kim mamy do czynienia. Głos Travisa brzmi dobrze. Jego rozpoznawalna nosowa maniera jest na swoim miejscu – a jakże – w końcu Travis, to chłopak z południa. Przebojowości za to trochę już mniej niż kiedyś, jednak nie mam pewności, czy jest to jakiś problem. Wszak tej spójnej płyty słucha się bardzo dobrze. Travis postarał się o dobre, dojrzałe kompozycje, głęboko osadzone w klasyce, acz suto podszyte wspomnianym już rockowym pazurem, do których po prostu chce się wracać. Myślę tutaj głównie o takich utworach jak „Stand Your Ground”, „Ghost Town Nation” albo „Southern Man”, gdzie miast gitary stalowej, zdecydowany prym wiedzie poczciwa gitara elektryczna. Travis chętniej też sięga po harmonijkę, niźli po skrzypeczki, przymykając oko na jeden z refrenów Alabamy: „If you want to play in Texas, you need a fidle in your band”, ale czy ten człowiek musi jeszcze komuś coś udowadniać? Jak sam śpiewa: „I still do what I’ve always done, I shoot straight, I’m a son of a gun, And I don’t worry about when I’m gone, My legacy is set in stone”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz