W Liście do Rzymian 8,28 czytamy:
Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra.
Ten cytat bardzo mnie kiedyś dotknął. A zatem, cokolwiek robimy, Bóg może z tego wyprowadzić dla nas dobro, kluczem jest nasza wiara. On współdziała we wszystkim, a skoro we wszystkim, to też i w naszych… problemach. Bo wszystko znaczy wszystko. Przecież nawet samej śmierci Bóg nadał sens – i to sens ponadczasowy! To przez nią, przez śmierć swojego Syna, zbawił świat. Stąd też często nazywam Boga – Dawcą Sensu. Skoro więc Bóg, aby dać nam dobro, posługuje się nawet naszymi problemami, to o ile bardziej – całą resztą. O ile bardziej – naszymi pasjami.
Trzymam w ręku płytę Brandon’a Heath’a – „Blue Mountain”. Gdy czytam wkładkę do płyty, uśmiecham się do siebie:
This album is based on a fictional place called Blue Mountain, set in Appalachians. The people in these songs, all citiziens of this majestic place, are telling the story. Come on up, listen closely, and you’ll find me among these peaks and valley’s.
Uśmiecham się do siebie, bo ów adnotacja zapowiada niezwykle szczery album, z muzyką i tekstem, którą autor przelał prosto z serca na papier i nuty. Do tego te smaczki w postaci ulubionych miejsc w Appalachach… Zupełnie jak moje ulubione miejsca w naszych górach. Miejsca, w których często można spotkać Boga…
W utworze „He Paid It All” Brandon śpiewa:
He paid it all for me
Carried that cross for you
On that rugged walk, He knew
What He had to do
Opened His arms up wide
Invited the world inside
One final breath
He conquered death
For me and for you
Twórczość Brandon’a Heath’a, to kolejne oczko puszczone do mnie przez Boga. Jest tu wszystko, co kocham – jest serce przepełnione pasją, są góry, podróże, muzyka country, wyobraźnia. I jest też Bóg, który zna drogę do każdego z nas, bo każdego z nas zna po imieniu. To, co my musimy zrobić, to otworzyć się na Jego miłość, a ta będzie współdziałać z nami, cokolwiek robimy. Zróbmy coś zatem, włączmy tę płytę jeszcze raz! Myślę, że w takiej sytuacji, termin „muzyka z duszą” nabiera zupełnie nowego wymiaru.
PS. Chyba nie muszę dodawać, ż „Blue Mountain” to idealna płyta w góry? Sprawdziłem w Bieszczadach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz