Nie mam najmniejszych wątpliwości, że prawdziwa wartość muzyki kryje się w emocjach. Dla mnie to absolutny fundament i nawet perfekcyjny muzycznie album, jednak pozbawiony emocji, będzie mi tylko produktem na sprzedaż, a nie muzyką.
Twórczość świętej pamięci Mirka Breguły i Henryka Czicha, dorobek jaki po sobie zostawili, bez cienia wątpliwości jest mi właśnie prawdziwą muzyką. Muzyką, którą odkryłem zdecydowanie zbyt późno, jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Cieszy mnie dziś ich każda płyta. A te nie łatwo dostać, trzeba być też przygotowanym na wydatek rzędu 400 – 700 złotych. Wyjątkiem jest tutaj trzeci album „Ciągle szukam drogi” – wciąż łatwo dostępny i za uczciwą cenę.
Całkiem niedawno przyszła do mnie ów płyta, a ja począłem obchodzić się z nią tak delikatnie, jak tylko potrafię. W nagrodę zawarta na niej muzyka odwdzięczyła mi się tym samym. Myślę o takich utworach jak „To był maj”, „Nie będę sam”, „Proste słowo – miłość”, ale przede wszystkim „Kocham cię ojcze” oraz „Daj mi wreszcie święty spokój” – te należą do moich ulubionych. To też kwintesencja stylu Universe, owe sedno, które pokochałem, gdzie prym wiodą serce i delikatność, choć to przecież rock and roll. Miłość wydaje jednak owoce niezależnie od muzycznego gatunku. Za przyczyną serca muzyka staje się potężnym narzędziem, mogącym poruszać duszę, skłaniać do przemiany, wnosić ożywcze tchnienie. Właśnie tak grał Universe. Zespół, któremu nigdy nie poświęcono dość uwagi, a dziś przez nielicznych tylko odkrywany. Niczym skarb.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz