Właśnie tak czuję i odbieram „Factories, Farms & Amphetamines”, który rozbrzmiewa mi z głośnika już któryś raz z rzędu. Wszak jest to bardzo krótka płyta, stąd szybko przychodzi konieczność włączenia jej od początku. Co istotne jednak – głód muzyki Elkinsa wzmaga się wraz z jej słuchaniem. Po prostu chcesz tego więcej i więcej. I jak wam się to podoba?
Myślę, że większość miłośników starej szkoły southern rocka, mogę się nawet pokusić o dopisanie, że w wydaniu nieco psychodelicznym, znajdzie na tym krążku coś dla siebie. Ściślej rzecz ujmując, „Factories, Farms & Amphetaminies” muzycznie odzwierciedla nieco surowy miks klasycznego rocka, country i blues’a, który może być ciekawym kąskiem dla kogoś, kto zna i lubi Tom’a Petty & The Heartbreakers, Boba Segera czy Allman Brothers.
Mnie osobiście ta płyta urzekła. Potrzebowałem odstawić na bok cukierki, a zasmakować nieco w surowości, a nawet pozgrzytać piaskiem w zębach. Bez wątpienia muzyka tego dżentelmena z Michigan da wam to wszystko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz