poniedziałek, 27 marca 2023

Myron Elkins - Factories, Farms & Amphetamines

Niech nikogo nie zmyli niewinna twarz ów młodzieńca z okładki. „Factories, Farms & Amphetamines” – debiut dwudziestojedno-letniego Myrona Elkinsa, to jedna z mocniejszych rzeczy, jakie ostatnio słyszałem, a przy tym odgrzecznione i okraszone grubą warstwą brudu granie, które aż woła o debiut filmowy, w jakimś co najmniej Tarantino.

Właśnie tak czuję i odbieram „Factories, Farms & Amphetamines”, który rozbrzmiewa mi z głośnika już któryś raz z rzędu. Wszak jest to bardzo krótka płyta, stąd szybko przychodzi konieczność włączenia jej od początku. Co istotne jednak – głód muzyki Elkinsa wzmaga się wraz z jej słuchaniem. Po prostu chcesz tego więcej i więcej. I jak wam się to podoba?

Myślę, że większość miłośników starej szkoły southern rocka, mogę się nawet pokusić o dopisanie, że w wydaniu nieco psychodelicznym, znajdzie na tym krążku coś dla siebie. Ściślej rzecz ujmując, „Factories, Farms & Amphetaminies” muzycznie odzwierciedla nieco surowy miks klasycznego rocka, country i blues’a, który może być ciekawym kąskiem dla kogoś, kto zna i lubi Tom’a Petty & The Heartbreakers, Boba Segera czy Allman Brothers.

Mnie osobiście ta płyta urzekła. Potrzebowałem odstawić na bok cukierki, a zasmakować nieco w surowości, a nawet pozgrzytać piaskiem w zębach. Bez wątpienia muzyka tego dżentelmena z Michigan da wam to wszystko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz