I believe in country music just about as much as I believe in my next breath
Napisał ostatnio na swoim profilu na Facebooku Jake Worthington. Odpaliłem na szybko pierwszego lepszego singla, rzuciłem okiem na okładkę jego debiutanckiej płyty i zajawkę miałem gotową.
W zasadzie już od pierwszych dźwięków ów wydawnictwa nie miałem wątpliwości, że debiut Jake’a Worthingtona, finalisty szóstej edycji The Voice, w mojej osobistej klasyfikacji, stał się właśnie debiutem roku. Wszystko za sprawą takich kawałków jak „State You Left Me In”, „Single At The Same Time”, czy „Next New Thing”, zresztą nie tylko tych, gdzie gitara stalowa wreszcie jest na swoim miejscu i wreszcie brzmi tak, jak trzeba, a Jake swoim południowym nosowo-gardłowym zaśpiewem czaruje, niczym Marek Chesnutt w „Bubba Shot The Jukebox” w roku 1992. I gdyby ktoś mi powiedział, że ten album wyszedł właśnie wtedy, uwierzyłbym bez najmniejszego zająknięcia. Stawiam więc „Jake’a Worthintona” na półce, między takimi tytułami, jak „Country Club” i „Too Cold At Home”, a autorowi tej płyty gratuluję talentu, ale i przede wszystkim serca, bo na ów debiucie, słychać, że bije ono szaleńczo w rytm fortepianowego honky-tonk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz