Za oknem mam widok niczym z filmu „Opowieści z Narnii”. Piękna zima! Święta za pasem. W stacjach radiowych, galeriach, niepodzielnie królują utwory George’a Michaela i Mariah Carey. Ja również mam swoją playlistę. Moją zimową kolekcję. Znajdziecie tu, na przykład, „Out Of This World” Europe. Jest druga część „Metalowej Opery” grupy Avantasia. Jest nawet coś od Running Wild – okolice takich albumów jak „Port Royal” i „Death Or Glory”. Słucham też Piotrusia Gabriela. Wydał on na dniach swój nowy i od razu napiszę – genialny, album, pod tytułem „I/O”. Do tego wszystkiego dodam jeszcze „Rage On” Dana Sealsa. I tej płycie właśnie poświęcę kolejne dwa akapity.
Bo tak mi się dziś pięknie komponował otwierający płytę „Big Wheel In The Moonlight” z mijanymi przeze mnie ośnieżonymi choinkami, a później witrynami sklepów w moim miasteczku, że do pełni szczęścia musiałbym jeszcze zamienić moją Dacię Duster na Chevy Blazera. Dziś nikt już tak nie realizuje gitar, klawiszy, wszelkich innych instrumentów – nie ma szans. To brzmienie jest zarezerwowane dla innej epoki. Rok 1988. Wtedy wyszła ta płyta. I niech żałują ci, którzy tego nie czują.
„Rage On”, choć tytuł i okładka może na to nie wskazują, to stosunkowo spokojna płytka. Dużo tu ballad, kołysanych melodii, upstrzonych ładnymi partiami gitary stalowej i klawiszy – stosownych do epoki. Wszystko to pięknie „chodzi” na miękkim basie i pasuje do choinek. Oczywiście są momenty, gdy Dan Seals przyciska pedał gazu (np. świetny „Factory Town”), jednak wciąż nie dość często niżby wskazywała na to okładka (która jest kapitalna). Ale czy to ważne? Nie ma to dla mnie większego znaczenia, gdy muzyka jest piękna i nie brak jej klimatu. A taką muzykę znajdziecie na „Rage On”. Gwarantuję. To co, rundka do miasteczka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz