sobota, 1 września 2018

Shania Twain - Shania Twain

Shania Twain nigdy nie kojarzyła mi się z muzyką country. Kojarzyła mi się za to z dwoma hiciorami z lat 90’ych, które to nieprzyzwoicie często słyszałem w polskim radiu. Mam na myśli „Man! I Feel Like A Woman” i „That Don’t Impress Me Much”. Oba utwory pochodzą z wydanej w 1997 roku płyty „Come On Over”. Płyty, która okrzyknięta została najlepiej sprzedającym się albumem country wszechczasów… Płyty bardzo dobrej, jednak nie mającej z country przecież nic wspólnego! No cóż, jednak nie do końca. Wydanie amerykańskie „Come On Over”, w odróżnieniu do tego, które większość z nas zna, różni się nieco. Zaciekawiony tym właśnie wydaniem, zagłębiłem się w twórczość Shanii i wkrótce usłyszałem jej debiut z 1993 roku.

Żaden z dziesięciu utworów zawartych na tej płycie nie znalazł się na wypuszczonej w 2004 roku kompilacji „Greatest Hits”. Nie wiem czy Shania wykonuje któryś z nich live, bo jedyny jej koncert, jaki oglądałem w całości, to ten najpopularniejszy z Chicago z 2003 roku. Tam nie było żadnego. W zasadzie jestem w stanie to zrozumieć, bo to, co usłyszymy na „Shania Twain” to po prostu inna bajka. Moja bajka. Słuchając tej muzyki przypomniały mi się płyty Dolly Parton z lat 80’ych. Album brzmi analogowo, aranżacyjnie nawiązuje do tzw. starej szkoły. I już zanim ów krążek wylądował w odtwarzaczu, gdy tak wpatrywałem się w tę uroczą okładkę z wilkiem – wiedziałem, że tak będzie. „Shania Twain” to dobry tytuł. Rdzenna Shania Twain, nietknięta przez rynek. W to mi graj. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz