Drugim, po Michiel’u Van Der Kuy’u, prekursorem, jeśli chodzi o muzykę spacesynth (synthdance), jest na pewno Szwajcar angielskiego pochodzenia – Humphrey Roberston. W latach 90’ych powołał on do życia szereg projektów muzycznych, takich jak Hypnosis, Futurespace, czy Daylight właśnie, propagując na szeroką skalę rzeczony gatunek muzyczny. Aż 12 lat miłośnicy twórczości Humphrey’a musieli czekać na nową płytę. Panie i Panowie – Daylight!
Humphrey Robertson zawsze był nieco łagodniejszy od swojego holenderskiego kolegi. Jego muzyka charakteryzowała się swoistym minimalizmem, uparcie powtarzającymi się frazami i często włoskim bitem. Nie inaczej jest na „Far From Home”. Już od pierwszego kawałka wyraźnie słychać, że oto mamy do czynienia z zupełnie inną szkołą. Średnie tempo, prosta struktura, spokojna melodia, acz podszyta wyraźnym basem. Co do melodii, to u Humphrey’a zawsze różnie z tym bywało. Raz trafiał bez pudła w moje gusta, innym razem potrafił mnie niemiłosiernie zanudzić. Tutaj bez pudła trafił w utworze tytułowym, któregoż motyw przewodni, na charakterystycznym italo bicie, zaskoczył mi od razu. Jest to też chyba jedyny tak ukierunkowany na italo disco utwór na płycie (więcej podobnych – na równie świeżym, sygnowanym nazwiskiem Robertsona – „Follow Your Heart”), natomiast większość oscyluje wokół bitów zdecydowanie surowszych, bardziej zorientowanych na muzykę spacesynth – co słychać zwłaszcza pod koniec albumu („Connected”, „808 Dance”, „Touring Space”, „Falling Stars”).
Nie ukrywam, że jestem fanem twórczości Humphrey’a Robertson’a, stąd bardzo cieszy mnie jego wzmożona, ostatnimi czasy, artystyczna aktywność. „Far From Home” napawa sporym optymizmem, więc tylko zacierać ręce. Dodatkowo polecam sprawdzić jego pozostałe nowe wydawnictwa: Futurespace – „Out Of Control”, oraz wspomniane już – Humphrey Robertson – „Follow Your Heart”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz