wtorek, 7 czerwca 2022

Carly Pearce - 29: Written In Stone

A oto i kolejne muzyczne wspomnienie mojej tegorocznej, poznańsko – częstochowskiej majówki. Piękna okładka i równie piękna muzyka. Panie i Panowie – „29: Written In Stone”, Carly Pearce.

Ten album, już trzeci w dorobku artystki, to zdecydowanie jej najbardziej osobista płyta. Lubię te mocno personalne dzieła – mają swoją moc, choć nie rzadko wymagają trochę więcej czasu. Dziś, gdy po miesiącu wracam do tej muzyki, nie żałuję ani jednej poświęconej jej sekundy. Zwłaszcza, że Carly Pearce wydaje się zmierzać w dokładnie przeciwnym kierunku, niż to zwykle w tym biznesie bywa i z płyty na płytę jej muzyka miast przechodzić w pełny pop, coraz głębiej zanurza się w country. A gatunek ten ma to do siebie, że tutaj często samo życie pisze tekst. W ciągu ostatniego roku Carly Pearce najpierw wyszła za mąż, zaraz później wzięła rozwód, a na koniec przeżyła śmierć bliskiej osoby – jej producenta – Michael’a James’a Ryan’a Busbee. „29: Written In Stone” jest więc momentami bardzo gorzki, a momentami do bólu ironiczny. W ten też smak wtóruje jej Ashley McBryde, która gościnnie pojawia się na „Never Wanted To Be That Girl”. Z kolei, w poświęconym Loreccie Lynn „Dear Miss Loretta”, razem z Carly śpiewa Patty Loveless. Do moich faworytów natomiast należą: „Diamondback”, „What He Didn’t Do” i świetny „Easy Going”.

Od pewnego czasu staram się nie kupować wszystkiego jak leci, a jedynie te, co ciekawsze wydawnictwa. „29: Written In Stone” już jest w drodze. eBay znowu pomógł (polecam), bo na Allegro płyty country sięgają 200 zł! Zgroza. Razem z przesyłką z Anglii zapłaciłem dokładnie 71,15 zł.

Na koniec – rzut okiem na okładkę. Kurczaki! Tutaj aż prosi się aby zainwestować w wersję winylową…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz