Przeczytałem dzisiaj, że „Awake” brzmi jak rozwodniona wersja poprzedniego albumu Skillet – „Comatose”. Tego drugiego ostatnio sporo słuchałem. To świetna płyta, kompozycyjnie nowatorska, rzec można – przełomowa. Z kolei „Awake”, choć słyszalnie bardziej komercyjna, to pierwszy album z udziałem Jen Ledger – utalentowanej perkusistki i wokalistki zarazem, której udział w Skillet jest dziś nie do przecenienia.
Lubię obie te płyty. I na pewno żadna z nich nie jest dla mnie rozwodniona. Do „Comatose” mam wielki sentyment – kojarzy mi się pięknie z Italią, a „Awake”? Po prostu pierwsza płyta Skillet, która mi naprawdę siadła. Od początku do końca. Dla mnie nie ma tutaj słabej kompozycji. Owszem, mam swoje ulubione – są nimi „One Day Too Late”, „It’s Not Me It’s You”, „Should’ve When You Could’ve” oraz „Believe” (czyli sam środeczek), jednak cały „Awake” jest fabryką hiciorów. Wydaje mi się, że nigdy wcześniej i nigdy później John Cooper i spółka nie spłodzili tak chwytliwych numerów. Wśród nich jest „Monster”, którego wideo na kanale YouTube Atlantic Records, zbliża się do 450 mln. wyświetleń. Trochę za nim jest „Hero” – 350 mln.
To naprawdę grube statystyki (zobaczcie dla porównania np. kanał Iron Maiden). I choć doskonale wiem, że cyferki, to cyferki, a najważniejszą klasyfikacją, winna być wasza własna, to jednak o czymś te liczby świadczą. Popularności grupy nie można podważyć. Tym bardziej boli, że w ubiegłym roku nie dotarłem niestety na żaden z dwóch koncertów, jakie Skillet zagrał w naszym kraju. Cierpliwie czekam na kolejne!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz