czwartek, 26 kwietnia 2018

Stryper - God Damn Evil

Z niesmakiem odebrałem singlowy „Take It To The Cross”. Ten niemalże growlujący Michael Sweet… To nie zabrzmiało jak mój Stryper. Na szczęście reszta okazała się wyborna. Ta reszta spowodowała, że dziś już nie przeszkadza mi to, na co wcześniej kręciłem nosem. Bo czepiałem się też trochę tytułu i okładki.

„God Damn Evil” okazał się nawet lepszy od wydanego trzy lata temu „Fallen”. Kupiło mnie więcej nawiązań do moich ukochanych lat 80’ych. Usłyszymy je dla przykładu w  „God Damn Evil”, „The Valley”, „Can’t Live Without Your Love”, czy „Own Up”. Nieskomplikowana konstrukcja utworów, chwytliwe melodie, odpowiednio dobrane klawisze (bardzo ładny „Can’t Live Without Your Love”), chórki jak wyjęte z „To Hell With The Devil” („God Damn Evil”!) i ten ciągle bardzo dobry głos. Michael Sweet! Facet pokazał klasę. Sweet nie boi się ani górek, ani niższych, zadziornych partii. W obydwu przypadkach wypada bardzo korzystnie, choć zważając na nieco ciężkie i momentami suche brzmienie gitar, wrażenie robią zwłaszcza zadziory (na przykład w „The Valley”). „God Damn Evil” całkowicie spełnił moje oczekiwania. Tak rzucam jeszcze okiem na rozpiskę z trasy, bo nie ukrywam, że zobaczenie Strypera na żywo to byłoby coś, i wychodzi na to, że w Europie do wyboru mamy „aż” dwie imprezy – Mediolan i Barcelonę. No panowie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz