Zdecydowanie jeden z najbardziej rozpoznawalnych kobiecych głosów w historii muzyki. Ponad czterdzieści lat na scenie. Miesiąc temu ukazał się jej siedemnasty studyjny album. Panie i Panowie, przed Państwem jedyna i niepowtarzalna Bonnie Tyler!
Gdy z głośnika rozbrzmiewał pierwszy utwór z „Between The Earth And The Stars”, zatytułowany „Hold On”, wiedziałem już, że mój zakup w ciemno opłacił się. Ona wciąż ma to coś. Bezsprzecznie. Przypomniał mi się tutaj jej cudowny duet z Mike’em Oldfieldem, ten niesamowity „Islands”. A duetów i tym razem nie zabrakło. Z Rodem Stewardem w „Battle Of Sexes”, z Francisem Rossi w świetnym „Someone’s Rockin’ Your Heart”. Oba te utwory, plus tytułowy „Between The Earth And The Stars” i przepiękny „To The Moon And Back” to moje ulubione z tej płyty. Płyty, która, jeśli dasz jej szansę, zabierze Cię do lat 90’ych, a może nawet i do 80’ych. Wszak „Seven Ways Away”, autorstwa Barry’ego Gibba, brzmi, jakby został wyjęty właśnie z tamtego okresu. „Someone’s Rockin’ Your Heart” podobnie. Bardzo 80’sowy i niezwykle chwytliwy numer, a zarazem najlepszy duet na płycie – połączenie subtelnego głosu Rossiego i wyrazistej chrypki Tyler robi wrażenie. Łącznie dostaliśmy czternaście kompozycji, co daje niespełna 50 minut muzyki, czyli sporo, a przecież Bonnie miała jej przygotowanej na tą płytę dużo więcej. Cieszy to kompozytorskie prosperity, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy zwyczajnie brakuje już nut i, jak mawiają, co miało zostać nagrane – nagrane zostało. Bonnie, tak trzymać! Piąteczka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz