piątek, 5 kwietnia 2019

Kacey Musgraves - Pageant Material

„Pageant Material” wyszedł równo dwa lata po świetnym debiucie i okazał się być niczym innym, jak naturalną kontynuacją obranej tam muzycznej ścieżki. Czy w takim razie mógłbym napisać tutaj identyczną recenzję, jak w przypadku „Same Trailer Different Park”? Nie do końca, choć przyznam, że w pierwszej chwili zamierzałem nawet oba wydawnictwa zamknąć w jednym tekście.

Po czasie stwierdziłem jednak, że „Pageant Material” posiada pewne cechy, które go odróżniają od debiutu. Jest to przeciekawa sprawa, bo wydaje się on być bardziej komercyjny, a równocześnie jest jeszcze mocniej ukierunkowany na tradycję. Kacey Musgraves doprawdy w iście mistrzowski sposób wiąże oba te końce muzycznego sznurka. Mamy tu więcej świetnych partii gitary stalowej („Good Ol’ Boys Club”), banjo („Biscuits” – najsłodsza na świecie piosenka o pilnowaniu własnego nosa) i innych, mówiąc konwencjonalnie, „smaczków”, które nadają temu wydawnictwu preriowego klimatu (te pogwizdywania w „High Time” jakoś tak dziwnie kojarzą mi się z kultowymi westernami Sergio Leone). Z drugiej strony „Pageant Material” wydaje się być bardziej przebojowy, kompozycyjnie prostszy, umiejętnie uzbrojony w artylerię do szturmowania dzisiejszych rozgłośni radiowych. Album ten można zatem określić jako bardziej wyrazistą wersją poprzedniczki, co oczywiście nie wszystkim musi odpowiadać. Subtelność debiutu ma swój urok. Zauroczyła i mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz