Kompozytorski paraliż omija Blaze’a szerokim łukiem. Gość od lat kurczowo trzyma się obranego stylu, nie pozwalając sobie zbytnio na eksperymenty, a jednak wciąż nie brakuje mu pomysłów. Cały czas otrzymujemy coś nowego, świeżego i porywającego. Od kilku dni słucham jego najnowszego dzieła – trzeciej części świetnej muzycznej trylogii „Infinite Entaglement”. Nosi ona nazwę „The Redemption Of William Black”.
Utwory, które grają tutaj pierwsze skrzypce to „Redeemer”, „Immortal One”, „Prayers Of Light” i „Life Goes On”. Ich ozdobą są niesamowite gitarowe sola. Posłuchajcie tych z „Life Goes On”, albo „Immortal One”. „Life Goes On” to majstersztyk! Jest tutaj tyle dynamiki i energii, że można by nią obdarować tuzin dzisiejszych chłopaczkowatych zespołów bawiących się w klasyczny heavy metal. Wokalnie Blaze jak zwykle stanął na wysokości zadania. Śpiewa z werwą, wyczuciem i wielką pasją. Jego głos niemal się nie starzeje. Momentami możemy nawet poczuć się jak za dawnych lat, kiedy to dzierżył mikrofon w Iron Maiden. „The Redemption Of William Black” należycie zwieńcza dzieło, jakim jest ta muzyczna trylogia. Kiedy z głośnika rozbrzmiewa ostatni utwór na płycie, niespełna dziewięciominutowy „Eagle Spirit”, to dosłownie aż człowiekowi żal, że to już koniec. Muzyka to emocje i Blaze Bayley doskonale o tym wie. To dlatego to, co tworzy – jest tak dobre.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz