środa, 21 lutego 2018

Alabama - Southern Drawl

W 2001 roku Alabama wydała „When It All Goes South”. Była to ostatnia płyta zakontraktowana dla wytwórni RCA i jak się wtedy okazało – była to też płyta pożegnalna. W 2002 roku Randy Owen i koledzy ogłosili American Farewell Tour – pożegnalną trasę. Dwa lata później grupa zagrała swój „ostatni” koncert. Było to w październiku 2004 roku w Bismarck w Południowej Dakocie. Działalność Alabamy została rozwiązana. Po kilkunastu latach, ku uciesze rzeszy fanów, grupa reaktywuje się, wznawia koncerty, a w 2015 ukazuje się nowy studyjny album. Płyta została nagrana prawie w klasycznym składzie – zabrakło na niej wieloletniego perkusisty Marka Herndona. Niedawno „Southern Drawl” dotarł w końcu i do mnie.

„Life sounds better with a southern drawl” („Życie brzmi lepiej z południowym akcentem”) śpiewa w tytułowym utworze Randy Owen. Co prawda jego głos zmienił się nieznacznie, jednak wciąż wyczuwalna jest w nim dawna subtelność i pasja. Nie ma też wątpliwości, że Alabama nie stara się dopasować do aktualnie panujących muzycznych standardów. Paradoksalnie tytułowy „Southern Drawl” nie jest tego najlepszym przykładem, jednak pozostała część płyty, to już dobrze rozpoznawalna Alabama, mocno osadzona w latach 90’ych i 80’ych. Przywołam tutaj chociażby takie tytuły jak singlowy, bardzo ładny „Wasn’t Through Lovin’ You Yet”, „No Bad Days” – utwór, jak przystało na kompozycję Jeffa Cooka emanujący nieco Elvisowym feelingiem, kolejny to radosny „Back To The Country”, czy przepiękne wręcz ballady – „I Wanna Be There”, „This Ain’t Just A Song” i „Come Find Me”. Zresztą piękne ballady to domena Alabamy. Darząc tę ekipę niepohamowanym uwielbieniem, nie potrafię wzbić się na obiektywizm. Okrągła piątka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz