The greatest heavy metal band you probably never heard of, until now! Tako rzecze oficjalny Facebook tych czterech dżentelmenów z Long Island. W 2013 roku Stryctnyne reaktywował się, odgrzebał swoje dwa dema, nagrane w 1989 i 1991 roku, a następnie puścił je ponownie w obieg w jednym opakowaniu. Jakiś czas temu wydawnictwo to trafiło w moje ręce.
Solidna twarda okładka, sporo archiwalnych fotografii i lekko ponad 20 minut (6 utworów) archaicznego heavy metalu. Stryctnyne gra nieskomplikowanie i z ogniem. Riffy są proste, ale treściwe. Stylistycznie jest tu coś z wczesnego Savatage, z Helstar i twórczości Jona Mikla Thora. Wokal kojarzy mi się z Andy Michaudem, który zaśpiewał na dwóch pierwszych albumach Liege Lord, a także trochę z Johnem Cyriisem z Agent Steel. Całość przykryta uchwytną dla ucha warstwą kurzu, charakterystyczną dla zużytych kaset minionej epoki. Brzmi to pięknie, tak nie modnie jak lubię. Przypomina mi się „Unchained” Thora. Płytę można bez problemu dostać na Ebay’u, a do jej zakupu zachęcam – najlepiej wespół z nowym wydawnictwem, które Stryctnyne wypuścił w trzy lata po tej kompilacji. Turn The Power On!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz